Chyba powinnam napisać buczy, bo trudno mi nazwać dźwięk wydawany przez przedstawicieli tego gatunku. Notabene, gdy dokładniej przyglądam się łosiom, to dostrzegam w nich jakiś taki rys prehistorycznych zwierząt. Długie cienkie nogi, zwane badylami, głowa ni to konia ni jelenia, rogi – łopaty, które potrafią mieć rozpiętość do 2 m i 20 kg wagi!!! Może zastanawiasz się skąd tu taki przyrodniczy wstęp, a no bohaterem dzisiejszego odcinka będzie okazały byk (tak nazywa się samce jeleniowatych). Wszystko za sprawą kolejnej inspiracji od Royal Stone, w tym miesiącu króluje Polska, którą postanowiłam uczcić motywami zaczerpniętymi z natury… i nie tylko. Zapraszam do puszczy!
CO W PUSZCZY PISZCZY
Musisz mi wybaczyć ten nadmiar szeleszczących słów, ale po prostu je uwielbiam i jakoś mi pasują przy tym temacie 🙂 Wracając do łosia, super ktosia (musiał pojawić się też ten nieodłączny rym). Przegrzebałam czeluście internetu, aby znaleźć jakieś twarzowe ujęcia byków. Łosie z jednej strony są bardzo charakterystyczne, jednak gdy chce się je przenieść na srebrną blachę nagle tracą swój wyjątkowy rys i stają się nijakie. Wystarczy zabrać im poroże oraz uszy i już nie wiadomo do kogo są podobne, a najmniej do siebie samych.
DLACZEGO WŁAŚNIE ŁOŚ?
Tyle mamy wspaniałych strojów i wzorów, znajdą się także przykłady biżuterii ludowej. Do tego akcesoria historyczne, chociażby SZKOFIE, o których niedawno pisałam albo chociażby bardziej znane zwierzęta, może na przykład orzeł? Mogłam także upleść kompozycję w bieli i czerwieni, wianek pełen maków i kłosów oraz dorzucić troszkę architektury i to bynajmniej nie najbardziej znanego „wieżowca” ze stolicy.
Możliwości było naprawdę wiele, jednak me myśli cały czas ciągnęło do zieleni, do tych wszystkich puszczy pełnych mchów. Drobnych stworzeń i wielkich ssaków, o których zapominamy w gąszczu zdjęć wirtualnych kociaków. Co gorsza ja sama zapomniałam o łosiu!!! Myślałam o rysiach, wilkach, niedźwiedziach, czy żubrach, a biedny łoś umknął mej uwadze. Jakże się kajam i ubolewam nad tym zaniedbaniem, na szczęście luby mi o łosiu przypomniał 🙂 Dlatego, by zadośćuczynić temu wyjątkowemu i potężnemu zwierzu (może mieć ponad 2 m wysokości w kłębie i ok 700 kg wagi!), uczyniłam go bohaterem mojej interpretacji.
SREBRNY ŁOŚ
ETAP I – projektowanie
Zapewne domyślasz się, że rozpoczęłam pracę od szkicu, potem przerysowałam elementy na kalkę techniczną i odbiłam na srebrnej blasze. Dla uzyskania efektu lekkości poroża ozdobiłam je ażurowymi wycięciami, które są elementami zaczerpniętymi z kurpiowskich wycinanek. Osobiście kojarzą mi się trochę z liśćmi paproci, a one idealnie pasowały do mojego zamysłu, co do reszty naszyjnika, ale o tym za chwilę. Teraz tniemy!
ETAP II – wycinanie / szlifowanie / kształtowanie
Zawsze lubię na początku pracy wyciąć sobie wszystkie niezbędne elementy i zebrać razem. Mam wtedy wrażenie, że już coś zdziałałam i mogę przejść do kolejnego etapu. Wyszlifowane detale wygrzałam i wymłotkowałam, pysk łosia zyskał sierść, a poroże delikatną „mchową” fakturkę. Łopaty postanowiłam wykonać lekko przestrzenne z zawiniętą dolną częścią, tak jak jest to w naturze.
ETAP III – lutowanie
Na początku zawsze ustalam sobie kolejność lutowania i każdy kawałek łączę w odpowiednim momencie. Zdarzyło mi się kiedyś tworzyć tygrysa szablastozębnego jednocześnie z dwóch stron. Raz lutowałam coś do pyszczka, a gdy element był w wykwaszaniu łączyłam fragmenty sierści. Jaki był tego efekt? Przy ostatnim lutowaniu miałam do połączenia dwa duże i wielowarstwowe kawałki, które było trudno rozgrzać przy okazji nie rozlutowując sobie reszty blach.
ETAP IV – skórzane pasy
Łoś zasługiwał na godną oprawę, od razu założyłam, że nie może wisieć po prostu na łańcuszkach, potrzebna mu zieleń! Początkowo skóra miała być wklejona w końcówki ukryte pod porożem, jednak w ten sposób mogłyby zbyt łatwo się urwać (łopaty mają wąskie różki). Dodatkowo skóra prawdopodobnie unosiłaby łosia nad klatkę piersiową, a cały naszyjnik zupełnie by się nie układał. Dlatego wymyśliłam zatyczki do skóry o fantazyjnej formie, które są odbiciem kształtu poroża. Co ważne, zanim wycięłam pasy ze skóry wykonałam sobie model w grubym filcu, aby mieć pewność, że będą się dobrze układać.
ETAP V – łoś skąpany w mchach i liściach
Poroże łosia odrasta co roku, w początkowym stadium wzrostu jest pokryte cienką warstwą skóry z takim meszkiem, który ostatecznie zostaje przez posiadacza starty. Właśnie ten meszek podsunął mi pomysł na dodanie do naszyjnika drobnej trawki i mchów… syntetycznych, żeby nie było, że wszystko zaraz zgnije lub wyschnie. Z pomocą przyszły mi sklepy z materiałami dla modelarzy, w których roi się od artefaktów wspomagających odwzorowanie rzeczywistości w wersji mini. Tam także natknęłam się na drobne listki klonu, dębu i lipy wycięte z prawdziwych, ususzonych liści, które po przymocowaniu pokryłam żywicą UV, aby zapewnić im trwałość. Resztę skóry zabarwiłam na zielono i wylakierowałam, a na brzegu nabiłam delikatny wzór.
Na koniec pozostało mi tylko oksydowanie z połączeniem wszystkiego w całość oraz czekanie aż klej chwyci i już nigdy nie puści. Wcześniej zrobiłam kilka testów, aby mieć pewność, że te nietypowe materiały zostaną na swoim miejscu i nie uciekną z naszyjnika w trakcie użytkowania.
SZELEST PUSZCZY METRYKA
Materiały: srebro 925, skóra naturalna, prawdziwe liście, syntetyczny mech i trawa, żywica UV, barwniki do skór
Techniki: tradycyjne metody jubilerskie
Waga srebra: 81.0 g
Uzasadnienie, które wysłałam wraz ze zdjęciami pracy:
Przed moim oknem zielenią się krzewy i drzewa, nieopodal kołyszą się korony leśnych drzew, a gdy myślę o Polsce nieodzownie wyobrażam sobie puszcze, parki narodowe i bogactwo fauny i flory. Właśnie w tym kierunku poszła moja interpretacja konkursowego tematu, postanowiłam wykonać łosia otulonego w mchy i porosty, a jego poroże zdobi wzór występujący w kurpiowskich wycinankach. Zainteresowały mnie szczególnie biebrzańskie łosie, które uważa się za reliktową populacją różniącą się od reszty łosi euroazjatyckich, również tych występujących na terenie Polski.
Na koniec mała stylizacja 🙂 Tą oto piękną, granatową sukienkę uszyła dla mnie NATABO, dodam że to jedwab, więc łatwo nie było, ale Pani Ania dała sobie świetnie radę, za co bardzo jej dziękuję . Dodatkową przeszkodę stanowiły dzielące nas kilometry, sukienka powstawała na odległość, ale ostateczny efekt bardzo mi się podoba. W oryginale suknia na głęboki dekolt w serce, ale na potrzeby sesji podłożyłam pod nią bluzkę, żeby łoś lepiej się prezentował. Natomiast ten urokliwy gorset we wzór pawich piór uszyła dla mnie Palina z Corsetry and Romance, prawda że świetnie razem się komponują? Obie Panie uszyły ubranka z wybranych przeze mnie tkanin 🙂
Zielono mi i mam nadzieję, że Tobie też 🙂
Dodaj komentarz