Słowo Komorebi w języku japońskim oznacza Promienie słoneczne przesiane przez liście drzew. Jeden wyraz, a tak poetyckie znaczenie, gdy zamykam oczy widzę jesienne liście i lekko mglisty, słoneczny poranek. Migotliwość barw i taniec liści, tworzących na niebie niepowtarzalny, przeświecający wzór Mimo skojarzeń z jesienią kolekcję rozpoczęłam tworzyć już na wiosnę, a jej podwalinę stanowiła pewna książka…
KOLEKCJA AŻUROWYCH KOLCZYKÓW – jak to się zaczęło?
Tak się rozmarzyłam, że w serii kolczyków uchwyciłam tą grę światła, cienia, koloru… które ożywają dzięki słońcu. Pod nazwą Komorebi kryje się kolekcja trzydziestu par eleganckich kolczyków, ręcznie wyciętych ze srebrnej blachy połączonej z barwnymi cyrkoniami. Każda para powstała tylko w jednym egzemplarzu, a wśród kolczyków zaplątał się jeden wisior z irysem.
Takie są suche fakty, a skąd wziął się pomysł i jak wyglądała realizacja kolekcji dowiesz się już za momencik. Zaczęło się niewinnie od jednej pary kolczyków z cyrkoniami, które wykonałam w ramach współpracy z Kasią ze Skarbów Natury i odcinka o CYRKONIACH. Właśnie wtedy zakochałam się w tych fasetowanych świecidełkach, aż sama się sobie dziwiłam. Jednak połączenie tych intensywnych barw ze srebrem wydawało mi się wręcz idealne. Dodatkowo jednym z moich planów noworocznych było stworzenie serii kolczyków, tak więc dobrze się złożyło. Jest to dopiero moja druga prawdziwa kolekcja, w zeszłe wakacje pracowałam nad wisiorami z serii: JAPOŃSKA OPOWIEŚĆ ZAKLĘTA W SREBRO.
BEARDSLEY, KORONKI I JAPOŃSKIE TSUBY
Jak szalona nakupowałam tych cyrkonii, każdą parę wybrałam inną, ponieważ od razu założyłam, że kolczyki nie będą się powtarzać. Zatem jest to taka nietypowa kolekcja, ale bliska mojemu podejściu do biżuterii indywidualnej i wykonanej tylko w jednym egzemplarzu. Kiedy te kolorowe cukiereczki trafiły w moje ręce zaczął się prawdziwy proces twórczy.
No bo, jak tu wymyślić 30 wzorów na kolczyki!!! Biorąc pod uwagę, że w kolczykach nigdy nie byłam najlepsza 😉 Z pomocą przyszła mi moja opasła biblioteczka, wyłowiłam z półki jedną z pozycji i już wiedziałam, że kolczyki będą pełne ażurów, płynnych linii i motywów roślinnych. Ową książka była: ART NOUVEAU FASHION, mam nadzieję, że już wkrótce uda mi się ją opisać w ramach cyklu: KSIĘGOZBIÓR JUBILERA (ależ go zaniedbałam!!! ledwie dwie książki tam są, chociaż mój księgozbiór prawie dobił już do 150 szt!).
NUTKA SECESJI I TYSIĄCE AŻUROWYCH PRZEŚWITÓW
Zasada była taka – przeglądałam album i jak coś wpadło mi w oko, to starałam się przełożyć dany motyw na ażurowy wzór. Rzecz jasna szkiców powstało dużo więcej, ale nie wszystkie spełniały moje oczekiwania oraz nie do każdego udało mi się dopasować kształt cyrkonii. Po wykonaniu szkiców poprawiłam je czarnym cienkopisem, a potem hop siup do skanera. Rysunki poddałam retuszowi w programie graficznym, bo tutaj jakaś nierówność, a tam za małe otworki lub za cienkie linie. Czasem kopiowałam połowę rysunku i zestawiałam z jego lustrzanym odbiciem, tak było w przypadku wszystkich symetrycznych kolczyków. Nieraz modyfikowałam rysunek dodając lub odejmując jakieś linie, a gdy już byłam zadowolona z efektu, to wszystko wydrukowałam. Poniżej możesz porównać zeskanowany rysunek i wersję do druku 🙂
A później było tak:
- Wszystkie wydrukowane wzory nakleiłam na srebrną blachę, nie żałowałam kleju, bo nie ma nic gorszego niż wzór odklejający się w trakcie cięcia 😉
- Nawierciłam otworki, w niektórych przypadkach musiałam korzystać z wierteł o 3 rozmiarach, gdyż średnica 1mm była za duża do wyrysowanego motywu;
- No to tniemy, tniemy, wymieniamy piłki i tniemy dalej, jeszcze trochę i tak dzień za dniem, miesiąc za miesiącem…
- A po tym całym cięciu nastąpiło szlifowanie, polerowanie i czasem oksydowanie;
- Do gotowych ażurów zaczęłam dobierać cyrkonie wedle szkiców… ale czasem do srebrnych wycinanek lepiej pasowały inne kształty niż na rysunkach
- Uff… czy to już koniec? Bynajmniej! Czas na sesję zdjęciową…
W POGONI ZA SŁOŃCEM
Pogoda była dla mnie łaskawa i pozwoliła zrealizować mój plan na sesję w plenerze, czyli przydomowym ogródku 😀 Zależało mi, aby różniła się od standardowych zdjęć biżuterii na mnie, które wykonujemy na ciemnym tle wśród sztucznego oświetlenia. Miało być rześko, słonecznie i barwnie, nie obyło się bez małej głupawki, a jakże. Ileż można pozować z poważną miną 😉 Jak Ci się podoba taka sesja w zielonościach?
Tymczasem przenieśmy się do wnętrza domu, gdzie odbyła się prawdziwa pogoń za słońcem. Od razu wiedziałam, że kolczyki chcę ukazać na eleganckim czarnym tle, do takich zdjęć wystarczą mi lampy fotograficzne. Niemniej jednak na czerni kolory cyrkonii są lekko stłumione, ich piękno najlepiej wydobywa biel i… słońce.
Na korytarzu, w drodze do pokoju fotograficznego wpadłam na stół, który zwykle tam nie stoi. Jakiż żar od niego bił za sprawą pięknej aury za oknem. Pochwyciłam ceramiczną białą doniczkę, czarny błyszczący podkład i kartonik z folią aluminiową do odbijania światła. I tak się z tym zestawem i stołem przesuwałam po korytarzu za promieniami niknącego słońca, by złapać ich jak najwięcej w cyrkoniach, a oto efekty tego wyścigu.
KOMOREBI W LICZBACH
Na sam koniec zastawiłam mały smaczek, czyli jak przedstawia się kolekcja ażurowych kolczyków w liczbach:
- 30 – par kolczyków (każda inna)
- 60 – ręcznie wyciętych ażurów
- 10 – kolorów cyrkonii
- 18 – różnych kształtów cyrkonii
- 4 – rodzaje wykończenia (szlifowane lub polerowane bez oksydy + szlifowane lub polerowane po oksydowaniu)
- 13 – najmniejsza ilość otworków w jednym ażurze
- 88 – największa ilość otworów w jednym❗ kolczyku (to te po lewej na zdjęciu powyżej)
- ? – niezliczona ilość godzin spędzona na projektowaniu i wycinaniu ażurów oraz robieniu zdjęć
Wszystkie kolczyki z kolekcji odnajdziesz w dedykowanym albumie – WSZYSTKIE KOLCZYKI
Dodaj komentarz