Dusza historyka sztuki nigdy nie daje mi spokoju. Jak pojawia się Holandia, to i wraz z nią niderlandzcy mistrzowie pędzla, a wśród nich Van Gogh, Vermeer, Rembrandt, Bosch… To chyba cztery największe nazwiska artystów pochodzących z tych stron. Moja pamięć sięga jeszcze do innych malarzy, trochę mniej znanych szerszej publiczności, jak Heda lubujący się w martwych naturach, van der Helst czy Hals, który z zamiłowaniem portretował miejskich notabli Haarlemu. Cóż to wszystko ma wspólnego z biżuterią, zaraz się przekonasz?

PURYTAŃSKA MODA BOGATA W KORONKI

Słyszałaś kiedyś o flamandzkich koronkach klockowych albo spotkałaś się z przedstawieniami mieszczaństwa ubranego w czarne stroje z gigantycznymi kołnierzami? Właśnie, takie obrazy przyszły mi do głowy, gdy dowiedziałam się o holenderskiej inspiracji w Royal Stone na ten miesiąc. Oczywiście prócz wszędobylskich tulipanów, które również przeistoczyły się w formę naszyjnika, o którym przeczytasz tutaj – TULIPOMANIA.

Przejrzałam wszystkie periodyki związane z malarstwem XVI i XVII wieku, przegrzebałam też księgi o modzie, no i wyszło szydło z worka. Koronkowe kołnierze i kryzy są mocno związane z Holandią, czy dokładniej rzecz ujmując dawną Flandrią, choć moda na nie przybyła z konserwatywnego dworu króla hiszpańskiego Filipa II. Artystów, którzy w swych obrazach przedstawiali niderlandzkie mieszczaństwo, przez wieki lubujące się w wielkich kryzach i białych, haftowanych kołnierzach, było dość sporo. Dla mnie inspiracją stały się obrazy Fransa Halsa, u którego znalazłam najwięcej koronkowych kołnierzy.

HOLENDERSKI SZYK

To właśnie na terenie Flandrii rozwinął się wyrób koronek klockowych, tam także na szeroką skalę krochmalono kołnierze, swego czasu była potentatem w eksporcie koronek po całej Europie. Nawet, gdy moda na kołnierze minęła, to Holendrzy nadal lubowali się w misternych wzorach z najczystszej bieli. Taka moda wynikała także z uwarunkowań polityczno – religijnych. Główną grupą rządzącą na tych terenach było mieszczaństwo, które cechowało się wstrzemięźliwością i surowością w ubiorze, mimo zasobnego portfela. Świadomie rezygnowano z wystawnych strojów i śledzenia nowinek mody zagranicznej. Takie podejście było poparte zasadami protestantyzmu, tępiącego nadmierny przepych. Holenderki, mimo strojów skromniejszych od Europejek chętnie dopinały do kołnierzy ozdobne brosze, często w kształcie kokardy.

KORONKOWY KOŁNIERZ

Mam nadzieję, że teraz bez problemu odnajdziesz w mojej pracy nutkę dawnej Holandii. Połączenie usztywnionej bieli i misternych koronek, plus kokardka, która to wszystko spina w całość. Za białą materię posłużył mi tiul, oryginalnie kołnierze wykonywano z lnu, bywało że farbowano go na niebieskawy odcień. Początkowo elementy stanowiące zakończenie kołnierza kojarzyły mi się z herbatnikami 😀 Najtrudniejsze było zlutowanie ze sobą dość sporych kawałków srebra, a potem wyznaczenie i wycięcie samej koronki. Nawet Fidzio padł z wycieńczenia od samego patrzenia 😀  Kołnierzyk nie posiada regulacji, a jako łącznik służy kokardka z perłą, którą wyposażyłam w dwa zapięcia typu „kajdanki”.

KORONKOWY KOŁNIERZ – metryka

Materiały: tiul, srebro 925, perła seashell

Technika: tradycyjne jubilerstwo

Waga srebra: 67.0 g

A tu taka mała fantazja fotograficzna ;P

Pozdrawiam ciepło
Marta