Emaliowana biżuteria przyciąga swoimi niezwykłymi kolorami, szklistą powierzchnią i przezroczystą strukturą. Nie od dziś nęciła mnie swym pięknem, aż wreszcie odważyłam się sięgnąć po tą niezwykle wymagającą i wieloetapową technikę. A cóż mogłoby być lepszego do zabawy feerią barw od świata malowniczych motyli i ciem. Jednak zacznijmy od początku, skąd się wziął pomysł na kolekcję emaliowanej biżuterii „Ulotne” i czemu aż 9 miesięcy musiałaś czekać na jej narodziny?
EMALIOWANA BIŻUTERIA
Nie byłabym sobą, gdyby nie wspomniała tutaj chociaż odrobinę o historii techniki emalii złotniczej.
- Od początków w Starożytnym Egipcie, gdzie stopione szkło imitowało cenne kamienie: turkus, lapis lazuli i karneol.
- Przez złotnicze rzemiosło bizantyńskie, gdzie w złotych komórkach umieszczano drobiny szklanego proszku.
- Ach i te renesansowe, misterne cacuszka, pierścionki, medaliony i podobizny władców wykonane w mikro skali.
- I zawijasy gruzińskich mistrzów, którzy swą techniką zwą minankari.
- A to tak tylko patrząc z perspektywy europejskiej, bo przecież emalię stosowany chociażby w Chinach.
- W tym wyliczeniu nie może zabraknąć subtelnej secesji zarówno tej staro kontynentalnej, jak i amerykańskiej. Nota bene właśnie trafiła w moje ręce książka o artystach ruchu Art & Crafts, działających w Bostonie
Chętnie poopowiadałabym Ci dużo więcej o dziejach emalii, ale ten wpis w końcu znajduje się w kategorii: ETAPY TWORZENIA, więc muszę zostawić tu dla nich trochę miejsca 🙂 Małe co nieco zdjęć historycznej biżuterii z emalią odnajdziesz we wpisie: SZTUKA EMALIERSKA NA WYCIĄGNIĘCIE RĘKI, czyli recenzji wystawy w Brnie.
KOLEKCJA EMALIOWANEJ BIŻUTERII – ULOTNE
SKĄD TAKI POMYSŁ?
Słoneczne popołudnie w zazielenionym ogrodzie, gdzieniegdzie pysznią się kwiaty, a nad wzgórzami zbiera się mgła. Spokojny grudniowy dzień… tak wyglądała końcówka zeszłego roku, spędzona na wyspie wiecznej wiosny, czyli Maderze. Wtedy to, prócz niezwykłej przyrody przed me oczy trafił projekt pewnego pana, który codziennie robił jednego żurawia z papieru.
A gdyby tak wykonać jednego motyla na tydzień?
Taka myśl zaświtała w mym zamroczonym umyśle. Dość szybko musiałam ją sprostować, jednak motyle wplątały się w me myśli i już z nich nie uciekły. Skoro już obrałam sobie motyw tych skrzydlatych delikatności, to nie mogłam odpuścić sobie wykorzystania techniki emalii jubilerskiej i możliwości kolorystycznych, jakie daje.
W międzyczasie przypomniało mi się, że kilka lat temu w trakcie jednej z podróży w małym włoskim miasteczku trafiliśmy do Muzeum Motyli, choć raczej nazwałabym je ogrodem botanicznym. Motyle latały nad naszymi głowami wśród kwiatów i owoców, a ćmy kryły się w cieniu czekając światła księżyca. Kto wie, może już wtedy zapisały się w mym umyśle?
ETAPY POWSTAWANIA KOLEKCJI MOTYLI
Połączenie trzech sztuk zakorzenionych w ogniu przyświecało mi niemal od początku tworzenia motyli. Pierwsze egzemplarze zaczęłam wycinać już w styczniu (!), a całość prac ukończyłam z pierwszymi dniami sierpnia. Jeszcze nigdy tak długo nie pracowałam nad jedną serią, jednak zastosowanie emalii rządzi się swoimi prawami, nie można niczego przyśpieszyć, bo niedociągnięcia wyjdą w kolejnym etapie.
A jak tworzenie srebrnych motyli wyglądało w kilku krokach?
- Projektowanie wzorów. Niektóre motyle powstały tylko raz, a inne kształty postanowiłam powtórzyć, dając im zupełnie inne wypełnienie z drucików i kolorów.
- Tniemy ażury, tniemy, sypie się srebrny pył! No dobrze oszlifujmy je jeszcze odrobinę.
- Lutowanie motylka za ćmą, ażurka za ażurkiem. Czy ja wspomniałam, że do tej pory pracowałam tylko w czystym srebrze próby 999? Ta próba metalu lepiej współgra z emalią.
- Przełom! No ale przecież każdy artysta pracujący w technice emalii jubilerskiej mógłby zrobić takie motylaki, to niby co w nich niezwykłego? Taka myśl mnie goniła, aż spojrzałam na pudełko wypełnione fragmentami z ceramiką krystaliczną i przepadłam.
- No to dobieram te ceramiczki do motyli i robię cargę za cargą. Przed rozpoczęciem emaliowania wszystkie elementy musiały być już gotowe, gdyż po nałożeniu szklanej warstwy przylutowanie czegokolwiek jest już niemożliwe.
- Dobrze oczyszczone i odtłuszczone srebro mogłam już zabrać do emaliowania. Wyzwaniem było dopasować kolory motyli tak, aby dobrze współgrały z ceramiką oraz… tkaninami. No przecież nie mogłam ich sobie odpuścić, choć tym razem nie użyłam japońskich motywów.
PROCES EMALIOWANIA
Na tym kończą się działania złotnicze, a zaczyna praca z emalią złotniczą, która składa się z całkiem sporej ilości kroków, dlatego postanowiłam je oddzielić 🙂
- Każda ćma zyskała indywidualny podział skrzydełek, który wykonałam z cieniutkiego, płaskiego drucika.
- W pierwszej kolejności musiałam wykonać przezroczystą bazę, a w niektórych przypadkach położyć płatki 24 karatowego złota.
- Po pierwszym przepale układałam na motylach wcześniej wygięty wzór i znów do piecyka.
- Kontremalia, prawie bym o niej zapomniała. Od spodu każdego owada znajduje się warstwa emalii, to dzięki niej wierzchnia powłoka nie pęka i trzyma się srebra. Wszystko przez inną pracę cieplną i rozszerzalność szkła względem srebra.
- Teraz czas na zabawę kolorami. Nakładanie, suszenie, wypalanie i tak po wielokroć, aż uzyskałam porządną szklaną warstwę.
- Szlifowanie, to moja zmora, ale bez niego nie osiągnęłabym pożądanego efektu zrównania szkła i srebra.
- Jeszcze tylko ostatni przepał w 800 °C i wracamy do stołu złotniczego. 😀 Oprawę motyli musiałam jeszcze delikatnie przetrzeć i zakuć ceramikę oraz odpowiednio dociąć tkaniny.
BAJKOWE MOTYLE W NATURZE
Tak, jak już wspomniałam cała kolekcja była gotowa już na początku sierpnia, dosłownie tuż przed moim krótkim urlopem. Natomiast tuż po powrocie miałam zaplanowaną sesję zdjęciową. Tym razem nie męczyłam małżonka robieniem zdjęć, gdyż jest to dla niego niezwykła mordęga. Udałam się do specjalisty i nie żałuję tej decyzji. 😉 Moim fotografem został Paweł Malczyk FILM & FOTO i dzięki jego talentowi powstały nastrojowe kadry pełne światła i eterycznego uroku Poniżej dwa z moich ulubionych ujęć, a więcej możesz zobaczyć… no właśnie gdzie?
MÓJ SKLEP WWW – SZTUKKILKA.EU
Dawno, dawno temu powstała pierwsza moja strona ( o jakżeż ona była straszna!) i był to w zasadzie sklep. Przy budowie witryny, na której teraz jesteś postanowiłam zrezygnować z własnej platformy sprzedażowej. Jednak po 3 latach dojrzałam do powrotu i to z przytupem! Po 6 latach prowadzenia działalności już wiedziałam, co bym chciała mieć, jak ma to wszystko wyglądać i do tego zaplanowałam, że premiera sklepu połączy się z premierą kolekcji emaliowanej biżuterii – „Ulotne”.
Właśnie tam odnajdziesz wszystkie motyle dzienne i nocne oraz zdjęcia wykonane przez Pawła. Mam nadzieję, że spodoba Ci się w moim nowym miejscu w sieci i odnajdziesz tam coś dla siebie. A jakbyś trafiła na jakieś chochliki, co tam narozrabiały wśród motyli, to daj mi znać.
Do sklepu przeniesie Cię poniższe zdjęcie 🙂
Mam nadzieję, że rozpaliłam Twoją ciekawość i z chęcią zobaczysz całą kolekcję. Jest ona dla mnie niesłychanie ważna i będę wdzięczna za Twoją opinię zarówno o kolekcji, jak i o sklepie on-line!
Pozdrawiam ciepło
Marta 🙂
P.S. aaa jeszcze taka ciekawostka. Chciałam zrobić zdjęcie wszystkich rzeczy, które są niezbędne do wykonania JEDNEGO (sic!) motyla. No i poniosłam klęskę!!! Nie zdawałam sobie sprawy ile przedmiotów, materiałów i narzędzi jest potrzebne w tym celu.