Wyruszyliśmy z domu o 7:30 i potoczyliśmy się w kierunku autostrady. Już zapomniałam jaki przytłaczający potrafi być poranny ruch w mieście. Och błoga własna działalności! Dzięki ci za możliwość późnego wstawania (ale nie później niż o 8:00, bo mój własny szef-tyran w głowie na to nie pozwala 😉

Chociaż tego ranka prędko wyskoczyłam z łóżka, bo czekały na mnie dwa oblicza biżuterii PRL, czyli dwie wystawy ukazujące, co nosiło się przez ponad 40 lat po zakończeniu II wojny światowej. Dobrze, że były w tym samym kierunku, więc zdążyłam zwiedzić je obie mimo małej ilości czasu i wielu kilometrów do przejechania. Dziś zaproszę Cię do Konina i Poznania.

wystawa biżuterii PRL w Koninie

Biżuteria PRL-u – wystawa w Muzeum Okręgowym w Koninie

Na pierwszy ogień poszło muzeum konińskie ulokowane w zamku nad jeziorem Gosławskim. Bywałam w Koninie nieraz, ponieważ znajduje się tu jedna z niewielu stałych wystaw poświęconych biżuterii, szczególnie tej z XIX wieku. W zbiorach Muzeum znalazła się też tzw. sztuczna biżuteria, czyli wykonana z nieszlachetnych metali i innych pospolitych materiałów. Właśnie ona stała się bohaterką wystawy czasowej „Biżuteria PRL-u”, która towarzyszyła promocji nowego „Katalogu zbioru sztucznej biżuterii Muzeum Okręgowego w Koninie”.

W jednej z sal spichlerza zaprezentowano biżuterię, która zdobiła niejeden kobiecy dekolt w czasach PRL-u. Są to przedmioty zazwyczaj małej wartości materialnej, za to z ogromnym bagażem sentymentalnym. Noszono je na co dzień, na mniejsze i większe wyjścia. Ba! i dziś możemy je odnaleźć w szkatułkach, a niektóre powracają do łask i ponownie trafiają na szyję. Eksponaty podzielono głównie według materiału, z którego powstały. Od szklanych i plastikowych koralików, przez ozdoby z drewna, papieru i skóry, po tworzywa sztuczne, również te imitujące bursztyn. Wyjątkiem są pamiątki po konińskiej pisarce Jadwidze Perathoner oraz przedmioty robione przez amatorów w domowym zaciszu z tego, co akurat udało się zdobyć w szarej powojennej rzeczywistości.

W jednej z witryn wyróżniała się srebrna biżuteria wyrabiana przez pracowników spółdzielni rzemieślniczych, które opanowały rynek ozdobnej biżuterii Polskiej Republiki Ludowej i promowały nowoczesne ozdoby. Jednak więcej o niej opowiem w dalszej części.



Od pomysłu do przemysłu.

Biżuteria PRL z kolekcji Marii Magdaleny Kwiatkiewicz – Galeria YES w Poznaniu

Remonty w Poznaniu. Myślę, że to temat na epopeję godną Sienkiewicza i to wzbogaconą soczystym językiem. Chyba najstarsi poznaniacy nie pamiętają, kiedy się zaczęły, a już na pewno nie wiedzą, kiedy mają się skończyć. Czasu mieliśmy mało, bo o 13:00 rozpoczynał się przedpremierowy pokaz wystawy wraz z oprowadzaniem, a nawigacja zagubiła się w odmętach tymczasowych znaków i dróg. Ostatecznie z lekkim poślizgiem trafiliśmy do Galerii YES, gdy właścicielka kolekcji opowiadała o swojej pasji do biżuterii. Najbardziej utkwiły mi w pamięci słowa „od piękna się zaczęło”. Tak niewiele i wiele zarazem. Następnie kurator wystawy, dr hab. Michał Myśliński opowiedział o przyświecającej wystawie idei oraz, co kryje każda z gablot.



Nie taki PRL straszny, jak go malują.

Oczywiście nie mam na myśli ustroju politycznego, który wtedy panował oraz zasad narzucanych obywatelom, a jedynie świat rzemiosła i sztuki. Wytwórstwo srebrnej biżuterii kwitło, szczególnie, gdy rozwinęły się spółdzielnie rzemieślnicze, takie jak: ORNO z Warszawy, Rytosztuka z Poznania czy Imago Artis z Krakowa. Złoto było towarem debetowym i mocno kontrolowanym przez władze, dlatego do damskich szkatułek wkradło się srebro, a czasem nawet miedź, mosiądz czy aluminium i stal pozyskiwane z puszek.

Tuż po wojnie prace były bardzo proste, można by rzec, że wręcz banalne. Jednak taka ocena byłaby krzywdząca. W Polsce brakowało wszystkiego, również w dziedzinach artystycznych. Nie było materiałów, nie było wiedzy, nie było narzędzi. Dlatego przyszli twórcy zbierali kawałki metalu znalezione na ulicy, raz była to łuska, kiedy indziej fragment blachy z dachu pobliskiego kościoła. Z czasem sytuacja trochę się ustabilizowała, zaczęły powstawać rzeczone spółdzielnie. Za zadanie postawiły sobie projektowanie biżuterii ciekawej, dostępnej dla szerszego grona odbiorców oraz nadającej się na co dzień. Dodatkowo kształciły kolejne pokolenia rzemieślników, a oni stali się podwaliną do powstania polskiej szkoły srebra, czyli artystycznej biżuterii autorskiej. W 2019 roku miała miejsce duża wystawa poświęcona spółdzielni ORNO, co nieco o jej historii możesz przeczytać tutaj – BIŻUTERIA ORNO.

Nie szkołami a stylami – o wystawie biżuterii PRL

Wróćmy jednak na wystawę, która warta jest odwiedzenia. W jednym miejscu zebrano 200 prac prezentujących przekrój polskiej biżuterii i galanterii srebrnej powstałej od lat 40. XX wieku do roku 1989. Wszystkie eksponaty pochodzą z kolekcji Marii Magdaleny Kwiatkiewicz, która jest jednocześnie założycielką Galerii YES. Jej pasja kolekcjonowania trwa już ponad 25 lat, a bogactwo zbiorów zachwyca, czego dowodem są ekspozycje fragmentów kolekcji, co jakiś czas prezentowane w Galerii.

Choć najłatwiej byłoby pokazać biżuterię według jej wytwórców, to pokuszono się o inny podział pokazujący wspólne elementy przedmiotów powstałych w różnych częściach Polski. Każdy z działów został podpisany i opisany na wystawie, więc nie będę zdradzać szczegółów. Po nie musisz udać się do Poznania, a gdy już nacieszysz oczy i duszę skosztuj wystawowej krówki 😉 Aaaa i nie zapomnij nabyć katalogu z wystawy, w którym znajdziesz zdjęcia i opisy wszystkich prac.

Mała metryczka wystaw
  • Biżuteria PRL’u – trwa od 30 marca do… i tego nie udało mi się znaleźć, więc najlepiej pytać u źródła, czyli w Muzeum Okręgowym w Koninie.
  • Od pomysłu do przemysłu – trwa od 14 kwietnia do 9 czerwca w podziemiach Galerii YES na ul. Paderewskiego 7 w Poznaniu.

Kto był, a kto się wybiera? Dajcie znać w komentarzu o waszych planach lub wrażeniach z wystaw!

Pozdrawiam ciepło, Marta 🙂